Dwudziesto-cztero godzinne dyżury nie są zdecydowanie dla
mnie. Szczególnie wtedy kiedy ma się trzy operacje jedna po drugiej.. Wypompowana
ze wszelkich sił weszłam do swojego pokoju lekarskiego zalałam kubek kawą i
usiadłam na kanapie, która mimo tego że niewielka jakoś idealnie komponowała
się z tym pokoikiem.
- Skończyłaś już dyżur – spytała Alicja wchodząc do pokoju. Co oznaczało, że wybiła 9.30 czyli ja sama kończę dyżur za 30 minut.
- Jeszcze pół godziny. Mam nadzieję, że nie przybędzie żaden ciężki przypadek bo nie wiem czy mam na tyle siły.
- Jak wchodziłam właśnie przyjmowali kogoś na izbę, zdaje się zerwanie ścięgna.
Nie zdążyłam odpowiedzieć a do Sali weszła pielęgniarka i spojrzała na mnie
Nie musiała nic mówić. – Idę
Nie mów już nic więcej - odparłam z uśmiechem, zabrałam z wieszaka kitel i szybkim krokiem pomaszerowałam na izbę.
W pomieszczeniu ujrzałam dość wysokiego mężczyznę z oszałamiająco niebieskimi oczami. Rzut oka na kończyny dolne… Brak jakiejkolwiek opuchlizny. Stwierdziłam, że coś mi tu nie pasuje.
Na samym wejściu pielęgniarka poinstruowała mnie, że nie chciano rozmawiać z nikim innym tylko najlepszym lekarzem w tym szpitalu a najlepiej to z ordynatorem , a że traf chciał że jestem dwoma osobami w jednym to zawezwano mnie, ale w sumie to najpierw powinnam porozmawiać z niejakim doktorem Sokalem, który przyjechał tu razem z pacjentem.
Tak więc zostawiłam niebieskookiego za parawanem zapewniając nie pewnym tonem, że zaraz wrócę, na co on posłał mi uśmiech.
Po rozmowie z jego lekarzem prowadzącym, który najpierw wyjaśnił kim to on jest a dopiero później zaczął mówić jak to on bardzo się cieszy, że może ze mną współpracować, ze mną i z tym szpitalem, że nasz szpital jest najlepszy na całym wybrzeżu i w ogóle, że my to jesteśmy najlepsi.. Jak już skończył zaczęłam wydobywać z niego informacje co w ogóle się stało naszemu środkowemu i czemu on w ogóle tu trafił i to na samym początku sezonu gdzie powinien być w pełni sił i gotowości do walki o piłkę na samym środku siatki. Na te moje słowa rozmówca spojrzał na mnie nie pewnym wzrokiem na co odparłam mu, że tutaj to może nie każdy ogląda siatkówkę ale telewizję od czasu do czasu każdy ogląda, a ja jestem cicho nie cichą fanką siatkówki, reprezentacji jak i całej osoby Andrzeja W. Lekarz nie krył zdziwienia, ale przekazał mi co nie co ważniejsze dokumenty, co bym je mogła dopiąć do karty pacjenta a ja sama skierowałam się ponownie na IP, wcześniej po stokroć zapewniając, że pacjent jest w dobrych rękach, a skręcenie kostki na pewno nie jest tak tragiczne na jakie wygląda i zrobimy wszystko co w naszej mocy aby go szybko postawić na nogi.
Przed drzwiami zostałam nie mal napadnięta przez kolejnego dwumetrowa, którym okazał się być nie kto inny jak wierny przyjaciel poszkodowanego Karol K. Ominęłam go zwinnie i weszłam do sali głośno oddychając.
- Wszystko w porządku? Zakrakał Wrona z troską w głosie. Na jego twarzy również malowało się zmęczenie.
- Owszem. 24 godziny dyżuru po prostu robią swoje. Rozmawiałam z Pana lekarzem, wiem mniej więcej co było i co się stało. Teraz kieruję Pana na RTG zlecam badania krwi i podanie płynów. Może Pan stawać?
- Z wielkim bólem ale mogę.
- To proszę tego nie robić. Z wywiadu przeprowadzonego przed chwilą wydaje mi się, że staw skokowy nie do końca wydobrzał po ostatniej kontuzji, a do tego zostały naderwane inne ścięgna, ale to wszystko dokładnie wykaże rentgen.
- Kiwnął głową. Dziękuję – odparł patrząc na mnie niemalże bez mrugnięcia. A może tylko mi się wydawało <…>
- Jeszcze nie ma za co dziękować. Proszę odpoczywać. Do jutra. Pana przyjaciel czeka na zewnątrz. Wpuścić go ?
Ponownie kiwnął głową, a tym razem ja złapałam się na tym, że wpatruję się w niego niczym sroka w gnat. Uśmiechnęłam się najładniej jak tylko umiałam i opuściłam pomieszczenie.
- Wejdż. Tylko nie męcz go za długo. – Powiedziałam do spanikowanego przed drzwiami środowego. Pospiesznie kiwnął głową i tym razem mnie wyminął równie zręcznie. Zaśmiałam się widząc jego zachowanie.. Taki przyjaciel to skarb. Ostatni rzut oka na dwójkę przyjaciół – wielkoludów i wróciłam do pokoju lekarskiego. Odwiesiłam kitel, ostatni podpis na karcie jednego z pacjentów, i można kończyć dyżur.
- I co ? – spytała Ala
- Wrony w Kłosach. – spojrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem Będziesz tu miała wesoło, aż Ci zazdroszczę. Poklepałam koleżankę po ramieniu. Do jutra kochana.
Wsiadłam do samochodu. 10.30 trochę mi się przedłużył ten dyżur, ale z takimi pacjentami nie liczy się minut. Poczułam że robię się głodna. Jadąc do domu myślałam o obiedzie. Nie sądziłam jednak, że kolejny dyżur będzie tak wesoły.
- Skończyłaś już dyżur – spytała Alicja wchodząc do pokoju. Co oznaczało, że wybiła 9.30 czyli ja sama kończę dyżur za 30 minut.
- Jeszcze pół godziny. Mam nadzieję, że nie przybędzie żaden ciężki przypadek bo nie wiem czy mam na tyle siły.
- Jak wchodziłam właśnie przyjmowali kogoś na izbę, zdaje się zerwanie ścięgna.
Nie zdążyłam odpowiedzieć a do Sali weszła pielęgniarka i spojrzała na mnie
Nie musiała nic mówić. – Idę
Nie mów już nic więcej - odparłam z uśmiechem, zabrałam z wieszaka kitel i szybkim krokiem pomaszerowałam na izbę.
W pomieszczeniu ujrzałam dość wysokiego mężczyznę z oszałamiająco niebieskimi oczami. Rzut oka na kończyny dolne… Brak jakiejkolwiek opuchlizny. Stwierdziłam, że coś mi tu nie pasuje.
Na samym wejściu pielęgniarka poinstruowała mnie, że nie chciano rozmawiać z nikim innym tylko najlepszym lekarzem w tym szpitalu a najlepiej to z ordynatorem , a że traf chciał że jestem dwoma osobami w jednym to zawezwano mnie, ale w sumie to najpierw powinnam porozmawiać z niejakim doktorem Sokalem, który przyjechał tu razem z pacjentem.
Tak więc zostawiłam niebieskookiego za parawanem zapewniając nie pewnym tonem, że zaraz wrócę, na co on posłał mi uśmiech.
Po rozmowie z jego lekarzem prowadzącym, który najpierw wyjaśnił kim to on jest a dopiero później zaczął mówić jak to on bardzo się cieszy, że może ze mną współpracować, ze mną i z tym szpitalem, że nasz szpital jest najlepszy na całym wybrzeżu i w ogóle, że my to jesteśmy najlepsi.. Jak już skończył zaczęłam wydobywać z niego informacje co w ogóle się stało naszemu środkowemu i czemu on w ogóle tu trafił i to na samym początku sezonu gdzie powinien być w pełni sił i gotowości do walki o piłkę na samym środku siatki. Na te moje słowa rozmówca spojrzał na mnie nie pewnym wzrokiem na co odparłam mu, że tutaj to może nie każdy ogląda siatkówkę ale telewizję od czasu do czasu każdy ogląda, a ja jestem cicho nie cichą fanką siatkówki, reprezentacji jak i całej osoby Andrzeja W. Lekarz nie krył zdziwienia, ale przekazał mi co nie co ważniejsze dokumenty, co bym je mogła dopiąć do karty pacjenta a ja sama skierowałam się ponownie na IP, wcześniej po stokroć zapewniając, że pacjent jest w dobrych rękach, a skręcenie kostki na pewno nie jest tak tragiczne na jakie wygląda i zrobimy wszystko co w naszej mocy aby go szybko postawić na nogi.
Przed drzwiami zostałam nie mal napadnięta przez kolejnego dwumetrowa, którym okazał się być nie kto inny jak wierny przyjaciel poszkodowanego Karol K. Ominęłam go zwinnie i weszłam do sali głośno oddychając.
- Wszystko w porządku? Zakrakał Wrona z troską w głosie. Na jego twarzy również malowało się zmęczenie.
- Owszem. 24 godziny dyżuru po prostu robią swoje. Rozmawiałam z Pana lekarzem, wiem mniej więcej co było i co się stało. Teraz kieruję Pana na RTG zlecam badania krwi i podanie płynów. Może Pan stawać?
- Z wielkim bólem ale mogę.
- To proszę tego nie robić. Z wywiadu przeprowadzonego przed chwilą wydaje mi się, że staw skokowy nie do końca wydobrzał po ostatniej kontuzji, a do tego zostały naderwane inne ścięgna, ale to wszystko dokładnie wykaże rentgen.
- Kiwnął głową. Dziękuję – odparł patrząc na mnie niemalże bez mrugnięcia. A może tylko mi się wydawało <…>
- Jeszcze nie ma za co dziękować. Proszę odpoczywać. Do jutra. Pana przyjaciel czeka na zewnątrz. Wpuścić go ?
Ponownie kiwnął głową, a tym razem ja złapałam się na tym, że wpatruję się w niego niczym sroka w gnat. Uśmiechnęłam się najładniej jak tylko umiałam i opuściłam pomieszczenie.
- Wejdż. Tylko nie męcz go za długo. – Powiedziałam do spanikowanego przed drzwiami środowego. Pospiesznie kiwnął głową i tym razem mnie wyminął równie zręcznie. Zaśmiałam się widząc jego zachowanie.. Taki przyjaciel to skarb. Ostatni rzut oka na dwójkę przyjaciół – wielkoludów i wróciłam do pokoju lekarskiego. Odwiesiłam kitel, ostatni podpis na karcie jednego z pacjentów, i można kończyć dyżur.
- I co ? – spytała Ala
- Wrony w Kłosach. – spojrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem Będziesz tu miała wesoło, aż Ci zazdroszczę. Poklepałam koleżankę po ramieniu. Do jutra kochana.
Wsiadłam do samochodu. 10.30 trochę mi się przedłużył ten dyżur, ale z takimi pacjentami nie liczy się minut. Poczułam że robię się głodna. Jadąc do domu myślałam o obiedzie. Nie sądziłam jednak, że kolejny dyżur będzie tak wesoły.
Aaa mówiłam Ci, że świetnie piszesz ? Chyba tak no trudno powtórzyć nie zaszkodzi może dotrze, bo jesteś odmiennego zdania a nie powinnaś :( Bo to jest GENIALNE :D Czekam z niecierpliwością na następny ;*
OdpowiedzUsuńoh mój ulubiony siatkarski bromans w rolach głównych! :D
OdpowiedzUsuńOO ZACZYNA SIĘ ciekawie nie mohe doczekac sie rozdziału;) dziekuje za komentarze pod moim blogiem;* Pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńNo no ciekawie się zaczyna. Jest Andrzej, jest Karol wiec na pewno będzie śmieszne :D Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie http://odezwij-sie.blogspot.com/
Pozdrawiam
Zapowiada się malinowo tylko czepię się jednej rzeczy, albowiem jestem na fizjoterapii i absolutnie muszę to poprawić! :D
OdpowiedzUsuńŚcięgna to tkanka więc żaden rentgen ich nie pokaże, jeśli Wronka ma uszkodzone więzadła to absolutnie trzeba mu zrobić USG stawu kolanowego a w najgorszym przypadku trzeba wykonać artroskopie ;) Ale ogólnie zapowiada się wyśmienicie i będę zglądać! Pozdrawiam :)
Dlaczego nie powiedziałaś mi, że prowadzisz bloga? I to w dodatku o siatkówce ;c
OdpowiedzUsuńSzkoda, szkoda...
Co do tego co przeczytałam to mi się bardzo podoba, nie znam się zbytnio na medycynie, ale siatkówka jak najbardziej spoko <3
Podoba mi się też to, że narrację piszesz w osobie pierwszej. To trudna sztuka, trzeba "przemycić" informację o otoczeniu jak najbardziej obiektywną w subiektywny sposób. Oby tak dalej!
A nie wiem czemu nie mówiłam , jakoś nie wpadłam na to, że Cię to może interesować. Bardzo Cię kochana przepraszam.
UsuńJa też się na medycynie nie znam za wiele, ale uwielbiam ją jak i siatkę więc postanowiłam te dwa aspekty połączyć i zobaczyć co wyjdzie z tego. Dziękuję za uznanie Aniu, i mam nadzieję, że kolejne części również przypadną Ci do gustu
Ten duet jest mega :-D tak samo jak i to opowiadanie :-D zostajeee!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*